Ostatnio kuchni europejskiej u mnie na blogu jak na lekarstwo, postanowiłem się więc poprawić. Miałem okazję pobyć ostatnio trochę w Budapeszcie i popróbować węgierskich specjałów dlatego trochę Was pozanudzam węgierską kuchnią. Już wkrótce będziecie mogli przeczytać moje wrażenia z pobytu na Węgrzech, te kulinarne i nie tylko, a na razie na zachętę przepis na mocno paprykową zupę z fasolką szparagową i paprykową kiełbasą. Zupa łatwa i szybka w przygotowaniu, ale niesamowicie smaczna. Koniecznie spróbujcie :-)
Składniki:
- 250g fasolki szparagowej
- 200g marchewki
- 100g pietruszki
- 1 ziemniak
- 150 g węgierskiej kiełbasy paprykowej
- 1 litr bulionu warzywnego
- 2 ząbki czosnku
- 1/2 cebuli
- 1 łyżka smalcu
- 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
- sól, świeżo zmielony czarny pieprz - do smaku
- śmietana, posiekana natka pietruszki - do podania
Kiełbasę pokroić w plasterki, ziemniaka w kostkę, cebulę, marchewkę i pietruszkę w półplasterki. Fasolkę obrać i pokroić w 3cm kawałki.
Na rozgrzanym smalcu zeszklić cebulę. Dodać kiełbasę i chwilę smażyć. Dodać warzywa i smażyć 5 minut. Następnie do garnka powędruje czosnek przeciśnięty przez praskę.
Zestawić garnek z ognia, oprószyć papryką w proszku i dokładnie wymieszać. Postawić go znów na palniku, wlać bulion i zagotować. Dusić całość 10-15 minut, aż warzywa zmiękną. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Zestawić garnek z ognia, oprószyć papryką w proszku i dokładnie wymieszać. Postawić go znów na palniku, wlać bulion i zagotować. Dusić całość 10-15 minut, aż warzywa zmiękną. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Zupa świetna, tylko nie na te upały. Może znalazłby się węgierski chłodnik z papryki? :)
OdpowiedzUsuńJadlem na zimno i mi bardzo smakowała ;-)
UsuńHm, taki chlodnik to wyzwanie? ;-)
Wegierska kuchnia nie da sie mnie zanudzic :)
OdpowiedzUsuńI mnie również :-)
Usuńmuszę podsunąć przepis Tacie, zdecydowanie jego klimaty :)
OdpowiedzUsuńPodsuniesz mu przepis czy gotową zupkę?? ;-)
UsuńWęgierskie smaki są niesamowite! To na Węgrzech jadłam najpyszniejszą potrawę w życiu - w Egerze, dlatego ciekawa jestem Twojej relacji, ja tę zupę biorę na ciepło i niekoniecznie teraz... ach ten nieodzowny smalec, musi być pyszna!!
OdpowiedzUsuńA co takiego wspaniałego jadłaś??
UsuńJa chyba jeszcze najpyszniejszej potrawy nie spróbowałem...
zerknij sobie, tutaj jest odpowiedź:
Usuńhttp://wsezonie.blogspot.com/2012/08/uszyska-z-dynia-w-masle-szawiowym.html
Węgry mnie oczarowały, a poza powyższym daniem szczególnie smakował mi Tokaj Furmint z winnicy Karadi Berger. Nasi bratankowie mają wiele dobrego do zaoferowania :)
Na Węgrzech spędzałam zeszłoroczne wakacje, do dziś miło wspominam i niesamowicie zazdroszczę im kiełbasy właśnie. Mają świetną. Nie jadłam jej natomiast w zupie, wydaje się to ciekawa propozycja.
OdpowiedzUsuńJadłem w zupie, leczo i wielu innych potrawach. Nadaje się często lepiej niż chorizo.
UsuńNo i przepis rozpoczął własne życie ;) Nie miałam paprykowej kiełbasy węgierskiej, ale miałam oryginalne salami i pastę z ostrej papryki też oryginalną węgierską i tak stworzyłam zupę na podobieństwo (częściowe) tej. Dodałam jeszcze dwa świeże duże pomidory (ale spokojnie mogłam pominąć ten dodatek) i miałam pyszny obiad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No i tak powinno być, to się odejmie, tamto doda i wychodzi nasze własne ;-)
UsuńPozdrawiam gorąco w nieco chłodniejszy dzień, na szczęście :-)
Dlatego tak rozgrzewająca zupa mogła znaleźć miejsce na stole, jeszcze jutro będziemy ją jeść :)
UsuńJa mam jeszcze dwie komunistyczne książki kucharskie w kuchnią węgierską (autorzy mają nazwiska węgierskie) ale w żadnej takiej pysznej zupy nie ma
Koniecznie do wyprobowania, ale z takimi rarytasami czekam na jesien. Primo pozywniej, secundo dieta mi na razie nie pozwala.
OdpowiedzUsuńPrzywiozlam z Wegier ksiazke o kuchni wegierskiej, ponoc tlumaczenie na angielski czegos, co znajduje sie w kazdym wegierskim domu i zamierzam zaszalec jak juz rozpoczna sie chlody.
Tytuł i autor poproszę :-)
UsuńJa na razie bazuję na książce Culinaria Hungary. Po węgiersku nic nawet nie próbowałem kupować, bo ten język jest dla mnie kompletnie nieczytelny ;-)
Ta, ktora kupilam to "The traditional Hungarian kitchen" Vince Kiadó. To jest ksiazka wydrukowana na Wegrzech do ktorej jedzenie przygotowywal i obfotografowal Wegier. Cytuje ze wstepu "We might say, there is no household in Hungary without at least copy." Mam jeszcze druga. To kobyla liczaca prawie 600 stron "The gourmet's cook book Hyngarian cuisine" Corvina Kiadó. Wydana w 1983r a oryginalnie 1970, rowniez na Wegrzech. Zauwaz, ze nazwiska autorow sa takie same, czyzby rodzina? Ja wole jednak te nowsza i ciensza, bo zawiera skomasowana sama klasyke. Wiesz jak to jest z kuchnia polska, patrzac przez analogie. Ksiazka liczy 600 stron a niemal zadnego danie nie znasz, bo tak na prawde Polacy gotuja pare na krzyz i to uwaza sie za klasyczne dania kuchni polskiej. Jednym slowem w takiej cienszej ksiazce czlowiek ma the best of the best:-)
OdpowiedzUsuńCała prawda, kobyły cieszą często oko, ale człowiek nie jest w stanie nawet części z tych przepisów wykorzystać. Z kuchni polskiej nie gotowałem już wieki, teraz mam na tapecie węgierską i indyjską. Niedługo będę nad Balatonem to popatrzę na jakieś wydawnictwa w przyjaznych językach. Przeglądałem ostatnio książkę po niemiecku "Ungarische Küche" - Tamás Bereznay. Też zachęcająca :-)
Usuńnie musicie kupowac ksiazek po angielsku, podam Wam kilka tytulow po polsku, czesc z nich pewnie dostepna tylko w antykwariatach. jednak mnie udalo sie je zdobyc w ciagu 5 ostatnich lat:
OdpowiedzUsuń1. moim zdaniem najlepsza: Klára Molnár, Tadeusz Olszański
Na węgierskim stole. Pysznie i domowo
2. kuchnia wegierska.maria iwaszkiewicz. stanislaw włodek.
3. Nobel dla papryki: Kuchnia węgierska
4. robert maklowicz takze wydal jedna ale zapomnialam tytul.
sprobujcie zdobyc te pierwsza pozycje - moim zdaniem super a ze znam wegry i kuchnie potwierdzam ze przepisy sa oryginalne.
pozdrawiam i zycze smacznego
ania
Dziękuję bardzo za książkowe propozycje. Na pewno się za nimi rozejrzę. Do tej pory miałem styczność jedynie z książką Pana Roberta.
UsuńTa pierwsza, o której piszesz brzmi interesująco, bo jednak jeśli Węgierka pisze o węgierskim jedzonku, to warto się nad taką publikacją pochylić.
Te pozycje, o których wyżej pisaliśmy to też książki pisane przez Węgrów. W Polsce wydawanie zagranicznych książek ogranicza się do Jamiego i Gordona, no i oczywiście Nigelli. To co najbardziej wartościowe wydawcom umyka, bo i Polak na to nie zwraca najwyraźniej uwagi. Niestety czasem trzeba się posiłkować Amazonem :-)
Pozdrawiam :-)