Luilak to rodzaj święta obchodzonego w Holandii w sobotę przed Zielonymi Świątkami. Jego obchody rozpoczynają się o 4 rano gdy młodzież czyniąc sporo hałasu stara się obudzić wszystkich sąsiadów dookoła. Dzwonki, dzwoneczki, patelnie i garnki, bębny - wszystko co hałaśliwe jest wskazane :-) Wszyscy, którzy nie obudzą się zostają nazwani leniuchami "luilak.
Ze świętem tym związany jest dzisiejszy wypiek, czyli luilakbollen. Tymi wspaniałymi bułeczkami Leniuch powinien poczęstować kolektyw robiący mu w domu poranny, świąteczny nalot :-)
Bułeczki doskonale nadają się na świąteczne śniadanie. Rewelacyjnie smakują z masłem, konfiturą czy twarogiem. Dobrze znoszą mrożenie. Polecam gorąco :-)
Składniki (8 bułeczek):
- 50 g cukru
- 50 g masła
- 150 ml mleka
- 1 saszetka drożdży instant (7 g)
- 375 g mąki
- szczypta soli
- 1 łyżeczka cynamonu
- skórka otarta z 1 cytryny
- 1 jajko
- 60 g rodzynek sułtańskich
- 60 g suszonej żurawiny
Podgrzać w rondelku mleko, cukier i masło na tyle, aby wszystko się połączyło. Przelać miksturę do miski i dokładnie wymieszać z drożdżami. Dodać rodzynki i żurawinę, odstawić na 10-15 minut. Na powierzchni mikstury powinna utworzyć się pianka.
W misce wymieszać mąkę, sól, cynamon, skórkę z cytryny. Do mikstury drożdżowej wmieszać jajko, a następnie połączyć ją z sypkimi składnikami. Uformować kulę ciasta i wyrabiać ją przez 5 minut, aż będzie jednolita i elastyczna. Umieścić ciasto w natłuszczonej formie, przykryć folią spożywczą i odstawić do wyrośnięcia na 90 minut (albo do podwojenia objętości).
Ciasto lekko odgazować i podzielić na 8 części. Z każdej uformować bułeczkę. Położyć bułeczki na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć je naoliwioną folią spożywczą i odstawić do ponownego wyrośnięcia na 45 minut.
W międzyczasie nagrzać piekarnik do 190 stopni. Wstawić bułeczki do pieca na 20 minut, aż się mocno zezłocą, a właściwie będą złoto-brązowe. Podawać najlepiej ciepłe, doskonale smakują z masłem, konfiturą, miodem.
Smacznego :-)
Inspiracja: The Hairy Bikers' Big Book Of Baking
Cudowny zwyczaj. Znając siebie, byłabym w tej grupie budzących, a nie dobudzanych.
OdpowiedzUsuń:) Bardzo lubię drożdżowe wypieki, jednak często ogranicza mnie brak czasu potrzebny temu ciastu do dobrego wyrośnięcia. Ale wspaniałe są te Twoje, właśnie do dobrej marmolady. Mam w lodówce opakowanie drożdży, więc kto wie... Miłego!
OdpowiedzUsuńJa już widzę, że są wyśmienite :P
OdpowiedzUsuńI tak moja mama piecze najlepsze :P
OdpowiedzUsuńChętnie się skuszę ;)! Zapisuję do wypróbowania...! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń