To naprawdę apetyczne danie jest moją pierwszą odpowiedzią na wątróbkową akcję Violi. Nawet lubię wątróbkę, szczególnie wieprzową i cielęcą. Od dłuższego czasu ostrzę sobie również zęby na jagnięcą, ale niestety nigdy jej jeszcze w Polsce w sklepie nie spotkałem (z cielęcą też jest zresztą podobny problem).
Zazwyczaj, jeśli chodzi o wątróbkę, to kulinarnie nie szaleję. Zjadam ją smażoną z cebulką w towarzystwie ziemniaków. Już nawet najzwyklejszą wątróbkę z jabłkiem obiecuję sobie zrobić od lat, ale zawsze kończy się to tak samo - cebulka i basta :-)
Tym razem stwierdziłem, że do tematu się przyłożę i może uda mi się kogoś zainteresować tą częścią świnki. Znalazłem więc taki tyrolski przepis na ziemniaczki zapiekane z wątróbką, taką patelnię z wątróbką. Już sam sposób jej przygotowania to dla mnie nowość - nigdy nie mieliłem wątróbki (poza pasztetami oczywiście). Należy ją zmielić w maszynce z sitkiem o bardzo dużych oczkach, alternatywnie można też niezbyt drobno posiekać.
Przyznam się szczerze, że miałem poważny problem z nadaniem nazwy temu daniu. W języku niemieckim są słowa, których odpowiednika niestety w naszym nie znajdziemy. Gröstl to austriackie słowo oznaczające potrawę przyrządzaną na patelni z dodatkiem zrumienionych ziemniaczków. Faktycznie wychodzi po polsku bardzo krótka i treściwa nazwa. Tak więc to danie oryginalnie nazywa się Lebergröstl, czyli wątróbkowe gröstl, a na potrzeby własne nazwałem ją wątróbką jakiej jeszcze nie jadłem...
Zazwyczaj, jeśli chodzi o wątróbkę, to kulinarnie nie szaleję. Zjadam ją smażoną z cebulką w towarzystwie ziemniaków. Już nawet najzwyklejszą wątróbkę z jabłkiem obiecuję sobie zrobić od lat, ale zawsze kończy się to tak samo - cebulka i basta :-)
Tym razem stwierdziłem, że do tematu się przyłożę i może uda mi się kogoś zainteresować tą częścią świnki. Znalazłem więc taki tyrolski przepis na ziemniaczki zapiekane z wątróbką, taką patelnię z wątróbką. Już sam sposób jej przygotowania to dla mnie nowość - nigdy nie mieliłem wątróbki (poza pasztetami oczywiście). Należy ją zmielić w maszynce z sitkiem o bardzo dużych oczkach, alternatywnie można też niezbyt drobno posiekać.
Przyznam się szczerze, że miałem poważny problem z nadaniem nazwy temu daniu. W języku niemieckim są słowa, których odpowiednika niestety w naszym nie znajdziemy. Gröstl to austriackie słowo oznaczające potrawę przyrządzaną na patelni z dodatkiem zrumienionych ziemniaczków. Faktycznie wychodzi po polsku bardzo krótka i treściwa nazwa. Tak więc to danie oryginalnie nazywa się Lebergröstl, czyli wątróbkowe gröstl, a na potrzeby własne nazwałem ją wątróbką jakiej jeszcze nie jadłem...
I nie ma w tym ani odrobiny przesady. Naprawdę danie jest przepyszne i z pewnością je powtórzę. Już mam nawet w głowie kilka pomysłów na jej urozmaicenie. Na pierwszy ogień pójdzie pewnie jakiś dodatek porto :-)
Składniki (2 porcje):
- 4-5 ziemniaków, ugotowanych poprzedniego dnia (lub rano)
- 300-350 g wątróbki wieprzowej
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- szczypta kminku, w ziarnach
- 1 łyżeczka majeranku, suszonego
- sól, pieprz - do smaku
- masło lub olej do smażenia
- do podania - posiekana natka pietruszki
Równocześnie na drugiej patelni rozgrzać masło, dodać cebulę oraz czosnek i chwilkę przesmażyć. Dodać wątróbkę i smażyć ją, aż się lekko zrumieni. Doprawić solą, pieprzem, majerankiem i kminkiem, wymieszać i zestawić z palnika. Gdy ziemniaki będą gotowe przełożyć wątróbkę do patelni z ziemniakami i wymieszać. Podawać na patelni lub talerzu posypane świeżą natką pietruszki.
Przepis pochodzi z książki Die gute Tiroler Küche: über 400 traditionelle und zeitgemäße Rezepte aus Nord-, Ost- und Südtirol
Uwielbiam wątróbkę, więc biorę w ciemno. A jak dolejesz do tego porto, to już w ogóle :)
OdpowiedzUsuńPostaram się w takim razie całego nie wypić podczas gotowania...
UsuńZa wątróbką nie przepadam, w przeciwieństwie do mojego L. Już zdarzało mi się przygotowywać ją dla niego (bez kosztowania, ale podobno była bardzo smaczna), więc następnym razem wypróbuję Twój sposób :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadałem tak do połowy studiów. Potem się skusiłem i okazało się, że może być pyszna. Ale pierwsze 20 lat życia to jakaś szczególna niechęć do niej i niezłą trauma :-)
UsuńPrzypomniałeś mi, że chciałabym zrobić wątróbkę z cebulką i jabłkiem :) Masa, która z tego zazwyczaj wychodzi jest nadzwyczaj niefotogeniczna niestety, no chyba, że ją przykryję masą szczypiory, pietruszki i innych dodatków :D
OdpowiedzUsuńWidziałem fotkę wątróbki cielęcej z jabłkiem i cebulką i wyglądała naprawdę świetnie. Nie wiem czy jednak udałoby mi się ją powtórzyć :-)
UsuńNajlepiej jeszcze przysypać serem :-D
Bardzo ciekawe danie, qa wątropba mielonqa i smażona - coś nowego, a niby takie banalne (że też na to wcześniej nie wpadłam:)). Kuchnia austriacka w tym wydaniu bardzo mi odpowiada. Nie wiem tylko jak obejśc fakt braku maszynki do mięsa. Ale coś pokombinuję. Zrobię na peweno.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałem w poście - posiekaj nożem.
UsuńNigdy nie jadłam wątróbki, zawsze się jej bałam - wygląd mnie przerażał :) Ale Twoja wersja wygląda apetycznie i chętnie bym jej spróbowała!
OdpowiedzUsuńFaktycznie wygląd ma duże znaczenie. Często nawet jak jem jakiś produkt to wygląd potrafi mnie odstraszyć :-)
UsuńZawsze jest szansa, ze się przekonasz. Ja nie od samego początku byłem w stanie zjeść ze smakiem wątróbkę, a teraz sam wpadam na pomysł zakupu...
Tez mam zasami problem z prztlumaczeniem niemieckiej nazwy dania na polski. Niezle sobie poradziles :) Watrobka wyglada bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńTakiej wątróbki jeszcze nie jadłam, musi być rzeczywiście pyszna! :)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie :) genialnie wygląda!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie też ;-)
UsuńBardzo lubię wątróbkę, ale w takiej postaci jeszcze jej nie jadłam :-) wygląda apetycznie to danie :-)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie koniecznie wypróbuj!
UsuńZgadza się - takiej jeszcze nie jadłam! :) A robiłam już na wiele sposobów. Zapamiętuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ha! Mielona wątróbka i kartochle? Brzmi (i wygląda) obiecująco! :)
OdpowiedzUsuń