Zrobiło się zimno... Nawet bardzo zimno... Czas wiec na rozgrzewająca zupę, bo nie ma nic lepszego "na odtajanie" :-)
Proponuję gorącą i sytą francuską zupę cebulową, kipiącą aromatami cebuli oraz sera Gruyère. Niegdyś, od wczesnego ranka, grzano się nią w gospodach nieopodal hal targowych, gdzie dzięki niskiej cenie, była dostępna praktycznie dla wszystkich. Później stała się częścią kuchni paryskiej, i jak to zwykle się dzieje, zapomniano o jej "biednym" rodowodzie.
Składniki (4 porcje):
- 600 g obranej cebuli
- 50 g masła
- 1 łyżka mąki
- 1,25 litra bulionu wołowego
- sól, świeżo zmielony pieprz - do smaku
- bagietka lub weka
- 100 g startego sera Gruyère (lub innego aromatycznego)
- opcjonalnie: 100 ml białego wytrawnego wina, 2 łyżki cukru, gałka muszkatołowa
Cebulę pokroić na cienkie talarki (jeśli jest duża to najpierw wzdłuż na pół, a potem na półplasterki). W garnku rozgrzać masło i smażyć cebulę do momentu, aż się ładnie zeszkli (lecz nie zbrązowieje). Posypać łyżką mąki, chwilę smażyć mieszając, a następnie zalać bulionem. Po zagotowaniu zmniejszyć moc palnika i dusić zupę na małym ogniu ok. 20-30 minut. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Bagietkę pokroić na kromki i opiec w piekarniku lub tosterze. Porcję zupy wlać do żaroodpornej miseczki, nakryć kromkami bagietki i posypać startym serem. Zapiec w piekarniku w temperaturze 200 stopni, do momentu, aż się ser zrumieni. Jeśli nie macie naczyń, w których można zapiec porcje zupy, to po delikatnym opieczeniu kromek bagietki, posypcie je serem i włóżcie do piekarnika jeszcze na parę chwil. Następnie nalejcie gorącą zupę na talerz i włóżcie do niej ociekającego serem kromala :-)
Opcjonalnie: w trakcie smażenia - do cebuli, zamiast mąki, można dodać cukier. Przesmażyć na dużym ogniu, aż cebula z cukrem zacznie się karmelizować. Zalać bulionem z dodatkiem białego wina i doprawić gałką muszkatołową (solą i pieprzem oczywiście również). Pozostała część przepisu bez zmian.
Boska ta zupa! Na cebulowa zawsze sie skusze - w kazdym wariancie smakuje doskonale :) Ta jest idealna na zimowe chlody.
OdpowiedzUsuńzapiekana? brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńZapiekana ma moim zdaniem tą zaletę, że pieczywo nie chłonie zupy tak jak w wersji z wrzuconą kromką.
UsuńMa też wadę - jest strasznie gorąca, a pachnie tak cudownie, że nie ma mowy o powstrzymaniu się :-)
Marzę o takiej zupce w tej pogodzie...
OdpowiedzUsuńTak mnie wczoraj rozgrzała, że okno otwierałem ;-) Polecam...
UsuńMuszę w końcu zrobić! Wygląda na pyszną. I rozgrzewającą:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupę cebulową. Ostatnio zrobiłam w wersji kremu cebulowego z dodatkiem mięsnych pulpecików i do tego oczywiście bagietka z zapiekanym serem. Bomba - kaloryczna, ale baaardzo sycąca i smaczna :)
OdpowiedzUsuńZupa cebulowa jest moją ulubioną, mogłabym ją jeść codziennie:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:)
http://aromatyczneinspiracje.blogspot.com
Ja też, ale życia nie starczy nawet na nowości, więc powtórki nie są zbyt częste.
UsuńDzięki za zaproszenie, byłem i na pewno wrócę :-)